Rodzeństwo

Mój mąż powiedział do mnie wczoraj po kolejnej nieprzespanej nocy (tak, nasz syn ma prawie rok, ale budzi się w nocy po kilka razy - ząbkowanie i o tym następnym razem) "wiesz, drugie dziecko, to najlepsze co mogło nam się przytrafić". Kur*a, pomyślałam. Chyba śnisz. Ja tu nie śpię w nocy, bo syn ciągle na cycu, w dzień na tyłku nie usiądę, bo jak nie jedno to drugie, a on mi wyjeżdża z taką nowiną? Żarty jakieś. 

Ale tego popołudnia coś się zmieniło. Postanowiłam na te moje dzieci popatrzeć z perspektywy męża, przez pryzmat tego co powiedział. I wiecie co? Stary miał racje. No jak nic. Bo choć trudno w to uwierzyć, relacja jaka się między nimi wytworzyła przez ten rok jest niesamowita. Nie sądziłam, że roczniak może tak bawić się z 4,5 latką. Nie wierzyłam, że mogą już tak bardzo być za sobą. I co najważniejsze, nie myślałam, że tak szybko będą się ze sobą bawić! A ja odzyskam chociaż chwile dla siebie i pójdę z spokoju zrobić siku (hahaha), bo o ciepłej kawie nawet nie marzę. 

Kurcze, pomyślałam, naprawdę jest pięknie. Jeszcze rok, może dwa i całkowicie odzyskamy swoje dawne życie.  Bo wiecie, chwile z bobasem są naprawdę piękne, bywają piękne, są ciężkie, no trudne są. Dobra, pierwszy rok jest przekichany. Prawdę mówią. 

Pol żartem pół serio to piszę, żebyście nie myśleli co ze mnie za matka. Ale taka prawda, że macierzyństwo to wieczny rollercoaster, w którym emocje tak szybko się zmieniają, że nie sposób niekiedy za nimi nadążyć.

A żeby pokazać Wam te piękne strony, to o czym mówił mój mąż, przytoczę Wam ostatnie sytuacje z życia, żebyście nie myśleli, że to takie pitu pitu tylko. 

Karolcia uwielbia się bawić z Mikołajem i nie jest to zabawa klockami (bo Mikołaj niszczy), nie jest to zabawa lalkami (bo Mikołaj bierze do buzi lalki), nie jest to rysowanie (bo przecież Mikołaj je kredki), ale jest to po prostu zabawa w berka. Mikołaj uwielbia jak Karolcia goni go na czworaka, ucieka wtedy przed nią i śmieje się w głos. Uwielbia też, gdy udaje, że za nim biegnie, krzyczy coś do niego i "straszy". Takie to proste, a chłopak tak się raduje, jakby w totka wygrał ;) Tak dobrze im ta zabawa wychodzi ostatnio, że starsza walnęła focha, bo przecież jak to Mikołaj idzie spać, skoro ona chce się z nim bawić. Cieszy mnie to bardzo, że zabawa wychodzi od niej, a nie na odwrót. Nie chciałabym, żeby Mikołaj był uczepionym młodszym bratem, który koniecznie musi bawić się z siostrą. Póki co jest na odwrót i gdy Mikołaj już nie chce się bawić/gonić/przytulać to jest trochę smutna, że jak to on nie chce. Pewnie to się zmieni i zdaje sobie sprawę, że etap "upierdliwego młodszego brata" jeszcze przed nami. 

Ale żeby nie było, to nie jest tak, że ciągle panuje sielanka. Ten wspaniały czas, ta niesamowita zabawa, to jedynie 5% całego dnia, no może ostatnio nawet 10%. Większość czasu jest jednak "Mikołaj nie wolno", "Mamo, on psuje", "Mamo, on to bierze do buzi", "Mikołaj! (z pretensem w głosie) i wiele wiele innych pokrewnych.

Ta miłość nie jest jednostronna. Mikołaj też bardzo jest za siostrą. Gdy ona płacze, potrafi przyjść do niej i przytulić się po swojemu (co prawda za sekundę włożyć palec w oko, no ale cóż). Widzę, że mu jej brakuje, gdy jest w przedszkolu, a z kolei w weekend z trudem można położyć go na drzemkę, bo przecież w domu jest Karolcia. 

Rozczula mnie to wszystko i cieszę się bardzo, że siebie mają. Że będą dorastać razem. Będą mieć siebie. I mimo, że w dorosłym życiu może być różnie, ich drogi mogą się rozejść, to jednak zawsze będą mieć siebie, nawet tam daleko. Bo brat zawsze będzie bratem, a siostra siostrą. I nikt inny tego nie zastąpi. 
Zdjecie sprzed 7 miesięcy, ale mam do niego duży sentyment :)

Komentarze