Tak jak pisałam w poprzednim poście wieczorem w drugi dzień świąt trafiliśmy z Karolcią do szpitala, ale może od początku.
Wszystko było w porządku do czasu popołudniowej drzemki, po której Karolcia zaczęła nam wymiotować. Dla niedoświadczonych i przyszłych mam napiszę, że niemowlakom poza ulewaniem zdarzają się wymioty, np. z przejedzenia. Wymioty różnią się od ulewania tym, że lecą z impetem, a ulewanie to delikatny wyciek pokarmu połączony może być z odbiciem. Karolci coś takiego się zdarzyło z dwa razy, że zwymiotowała i na tym koniec. Myślałam, że to też taka sytuacja i początkowo się nie przejęłam. Jednak wymioty powtórzyły się znów z 3 razy. Jak przestała wymiotować posadziłam ją na bujaczku, aby dać jej troszkę wody, bo wiadomo, że łatwo wtedy o odwodnienie. Jednak Mała nie chciała w ogóle tej wody pić. Poczekałam trochę i przystawiłam ją do piersi, napiła się i znów zaczęła wymiotować. Trwało to wszystko z godzinę, aż podjęliśmy decyzję, żeby jechać do szpitala, bo baliśmy się, że Karolinka się odwodni. Trochę nas to przeraziło, tym bardziej, że po tych wymiotach zrobiła się taka zimna i osłabiona, staraliśmy się jednak zachować zimną krew, aby nie pokazywać dziecku naszego zdenerwowania. Jakoś się udało. Dojechaliśmy do szpitala (w ogromnej śnieżycy!) i tam czekaliśmy na przyjęcie prawie 2 godziny! Karolcia w tym czasie grzecznie czekała, śmiała się i tak jakby wszystko jej przeszło. Nawet wypiła trochę mojego mleczka i nie wymiotowała już. Postanowiliśmy jednak, że skoro już tu jesteśmy to poczekamy, żeby jednak ją przebadali. Strasznie bałam się, żebyśmy nie zostały w szpitalu, bo wiem, że w takich wypadkach bardzo często dzieciom podawana jest kroplówka, żeby się nie odwodniły. Oczywiście przy zagrożeniu życia dziecka z pewnością bym została, bo zdrowie jest najważniejsze, ale wiadomo, że szpital to żadna przyjemność. Na szczęście lekarka zbadała Karolcię i odesłała nas do domu z lekiem i zaleceniem cycusiowej diety. Według niej był to wirus, ja myślę jednak, że Karolci coś zaległo. Przy wirusie prawdopodobnie miałaby dodatkowo gorączkę i biegunkę, a nic takiego nie miało miejsca.
W takich sytuacjach jak ta przekonuję się, że najważniejsze jest zdrowie. Bo jak ono jest, to reszta jakoś sama się ułoży.
Wszystko było w porządku do czasu popołudniowej drzemki, po której Karolcia zaczęła nam wymiotować. Dla niedoświadczonych i przyszłych mam napiszę, że niemowlakom poza ulewaniem zdarzają się wymioty, np. z przejedzenia. Wymioty różnią się od ulewania tym, że lecą z impetem, a ulewanie to delikatny wyciek pokarmu połączony może być z odbiciem. Karolci coś takiego się zdarzyło z dwa razy, że zwymiotowała i na tym koniec. Myślałam, że to też taka sytuacja i początkowo się nie przejęłam. Jednak wymioty powtórzyły się znów z 3 razy. Jak przestała wymiotować posadziłam ją na bujaczku, aby dać jej troszkę wody, bo wiadomo, że łatwo wtedy o odwodnienie. Jednak Mała nie chciała w ogóle tej wody pić. Poczekałam trochę i przystawiłam ją do piersi, napiła się i znów zaczęła wymiotować. Trwało to wszystko z godzinę, aż podjęliśmy decyzję, żeby jechać do szpitala, bo baliśmy się, że Karolinka się odwodni. Trochę nas to przeraziło, tym bardziej, że po tych wymiotach zrobiła się taka zimna i osłabiona, staraliśmy się jednak zachować zimną krew, aby nie pokazywać dziecku naszego zdenerwowania. Jakoś się udało. Dojechaliśmy do szpitala (w ogromnej śnieżycy!) i tam czekaliśmy na przyjęcie prawie 2 godziny! Karolcia w tym czasie grzecznie czekała, śmiała się i tak jakby wszystko jej przeszło. Nawet wypiła trochę mojego mleczka i nie wymiotowała już. Postanowiliśmy jednak, że skoro już tu jesteśmy to poczekamy, żeby jednak ją przebadali. Strasznie bałam się, żebyśmy nie zostały w szpitalu, bo wiem, że w takich wypadkach bardzo często dzieciom podawana jest kroplówka, żeby się nie odwodniły. Oczywiście przy zagrożeniu życia dziecka z pewnością bym została, bo zdrowie jest najważniejsze, ale wiadomo, że szpital to żadna przyjemność. Na szczęście lekarka zbadała Karolcię i odesłała nas do domu z lekiem i zaleceniem cycusiowej diety. Według niej był to wirus, ja myślę jednak, że Karolci coś zaległo. Przy wirusie prawdopodobnie miałaby dodatkowo gorączkę i biegunkę, a nic takiego nie miało miejsca.
W takich sytuacjach jak ta przekonuję się, że najważniejsze jest zdrowie. Bo jak ono jest, to reszta jakoś sama się ułoży.
Tak, zdrowie jest najważniejsze i tego Wam wszystkim życzę.
OdpowiedzUsuńDziękujemy! Tobie również zdrówka!
UsuńWspółczuję takich nerwów w Święta. Dobrze, że z Karolcią jest wszystko ok. Oj tak, zdrowie najważniejsze dlatego dużo Wam go życzę na Nowy rok!
OdpowiedzUsuńSzkoda nerwów, ale najważniejsze, że z Karolcią już dobrze. Dziękujemy, Wam również dużo zdrówka!
UsuńDobrze, że wszystko się ułożyło, bo to by było straszne jakbyście musieli w szpitalu zostawać z małą :( Życzę Karolci szybkiego powrotu do zdrówka :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy!
UsuńDokładnie tak... jak człowiek jest zdrowy, to jest w stanie pokonać wszystkie przeciwności, zawsze jakieś resztki siły znajdzie... a choroba to coś strasznego, zwłaszcza choroba ukochanego dzieciątka.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nie musieliście zostać w szpitalu, mam nadzieję, że Karolince już przeszło? Dobrze, że pojechaliście do szpitala, przynajmniej byliście spokojniejsi, że lekarz obejrzał dziecko... czasem lepiej dmuchać na zimne :)
Pozdrawiam ciepło :*