Nie jestem idealną matką

Kiedyś miałam spinę. Chciałam być idealna. Chciałam być idealną matką. Chciałam wychowywać dziecko tak, aby w żadnej sposób go "nie uszkodzić". Korzystać z poradników, doskonalić wiedzę i być najlepsza. Nie wiem czemu to we mnie siedziało. Może chciałam po prostu dać dziecku to, co najlepsze? Całe szczęście opamiętałam się w porę.

Przecież tak naprawdę dla mojego dziecka zawsze będę idealna. A przynajmniej chcę wierzyć, że tak właśnie jest i będzie. Co z tego, że czasem zdarzy mi się krzyknąć. Czasem uronić łzę. Czasem stracić cierpliwość. Czasem pozwolić na dłuższe oglądanie bajek, a czasem całkiem tego zabronić. Nie jestem robotem. Nie chcę nim być. Nie chcę być matką zaprogramowaną na idealność. Nie czytam poradników dla rodziców. Czasem zdarzy mi się przejrzeć jakąś ciekawą pozycję, ale nie mam ogromnej listy książek o wychowaniu, które muszę przeczytać, bo inaczej sobie nie poradzę. Może też po prostu nie mam na to czasu? Gdybym była zagubiona w pewnych kwestiach wychowawczych, to pewnie sięgnęłabym po niejedną pozycję, ale póki co moja intuicja i instynkt macierzyński sprawdzają się naprawdę dobrze.

W swoich działaniach staram się zachować równowagę. Nie chcąc rozpieszczać dziecka nie pozwalam mu na każdą zachciankę, wiem, że nie mogę sobie na to pozwolić, chociaż to oczywiste, że spełniłabym każdą najmniejszą prośbę. Wiem jednak, że wtedy bym zginęła. Może nie teraz, ale później, kiedy dziecko będzie coraz wyraźniej egzekwowało swoje życzenia. Dlatego staram się pamiętać, że wychowanie to długi proces, ale najważniejsze są jego pierwsze lata.

Przekroczenie przez dziecka tego magicznego pierwszego roku to czas niezwykły, w którym nagle kończy się "jedynie opieka", a zaczyna prawdziwe wychowanie, z którym my, świeżo upieczeni rodzice, niekoniecznie od razu świetnie sobie radzimy. Ale czy od razu mamy mieć same 6 w indeksie? Czy nie po to zostajemy wrzuceni na głęboką wodę rodzicielstwa, aby uczyć się na własnych błędach? Wykorzystajmy ten najmłodszy okres w życiu dziecka właśnie na naszą naukę i na ustalenie pewnych granic i reguł, którymi będziemy się kierować. Ustalmy te kwestie między sobą, oboje jesteśmy rodzicami i oboje mamy równy udział w wychowaniu dziecka. Nie podważajmy swoich decyzji przy dziecku, dajmy mu poczucie bezpieczeństwa i nie faworyzujmy jednego z rodziców. Moim zdaniem to bardzo ważne sprawy, które rzutują na to jaki stosunek będzie miało do nas dziecko w przyszłości.

Źródło: pixabay.com
Nie popadajmy ze skrajności w skrajność i tak jak napisałam już wyżej, zachowajmy pewną równowagę. Przy tym wszystkim pamiętajmy, że dla naszego dziecka jesteśmy całym światem i im szybciej zajmiemy się wychowaniem, tym bardziej prawdopodobne, że już zawsze tak zostanie. Czy jest to idealne wychowanie? Nie wiem. I nawet nie chcę wiedzieć. Bo nie o to chodzi. Chodzi o miłość i o to, aby było nam dobrze, bezpiecznie i abyśmy czuli się szczęśliwi.

Komentarze

  1. A ja chyba nigdy nie mialam takiej spiny. Wiedzialam tylko jedno - chce dac mojemu dziecku to co najlepsze, zeby bylo szczesliwe. Pierwszy rok jest lajtowy. Potem zaczynaja sie schody. Bo juz nie chodzi tylko o mydlana banke szczescia, trzeba zrozumiec, ze dziecko trzeba wychowac, by moglo w milosci i bezpieczenstwie kiedys od nas odejsc...

    OdpowiedzUsuń
  2. O, jak fajnie przeczytać kogoś kto ma podobne podejście do poradników jak ja :-) Ja totalnie nie mam do nich cierpliwości. Idę na żywioł, robię to co podpowiada mi intuicja. Tak mi mama kazała kiedy byłam jeszcze w ciąży i to naprawdę działa ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Każdy rodzic chce swojemu dziecku zapewnić wszystko to co najlepsze, ale trzeba pamiętać o tym, że kiedyś ono będzie dorosłe i nie w każdej sytuacji będzie mogło liczyć na pomoc rodziców. Kolejny mądry i skłaniający do życiowych refleksji wpis :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz