Rozmowy niekontrolowane

Doszłam do wniosku, że powinnam mieć cały dzień włączony dyktafon, bo rozmowy jakie toczą się między nami a naszą już prawie 2,5-latką są nie do podrobienia. Buzia jej się nie zamyka, a te gadanie jest takie słodkie, że za każdym razem się rozczulam. No chyba, że jest czas planowanej drzemki, która z niewiadomych powodów została zaniechana i ja, przyzwyczajona do średnio 1,5 godzinnej ciszy, mam zamiar uciec do lasu ;) Ale to tylko wyjątki, bo w większości czasu jest naprawdę śmiesznie :)

Oto sytuacja z dzisiaj. Jedziemy autem, Karolcia widzi za oknem małego pieska.
K. Chciałabym mieć takiego pieska. 
Ja. A wolałabyś kotka czy pieska?
K. Chciałabym mieć totka, a jak totek się skończy to małego pieska. 
Ja. A co to znaczy, że kotek się skończy?
(myli jej się ciągle "po co" z "dlaczego" i z "czemu")
K. Po co się skończy? Skończy się to juć go nie będzie i będzie nam smutno.

Czasem przeraża mnie ta jej świadomość ;) ale lubię zadawać jej pytania o znaczenia różnych wyrazów, bo mogę naprawdę ciekawych rzeczy się dowiedzieć. Chociaż w zadawaniu pytań póki co mistrzynią jest jednak Karolcia :) Nie sądziłam, że dziecko w tym wieku ma tak rozbudowane pytania. Umiejętnością przywiezioną z wakacji są pytania "co tak śmierdzi? ", "co tak pachnie?". Z tego też wychodzą różne śmieszne historie, których teraz akurat nie przytoczę, bo chyba naprawdę musiałabym chodzić z kajetem i ciągle zapisywać. W tych całych rozmowach najfajniejsza jest ta szczerość dziecka, które nie zastanawia się w danej chwili czy może coś powiedzieć, czy może jednak lepiej się wstrzymać. Przykładem jest sytuacja z auta, kiedy pies siada obok niej, a ona mówi "śmierdzi moim pieskiem" ;) Nie martwcie się, pies jest kąpany ;)

Komentarze

  1. Rozmowy dzieci, te seriale, zawsze rozwalaly mnie na łopatki. Moj 4-latek tez mnie ciągle zaskakuje. :) pozdrawiam Karolina

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz