Chcesz cukierka?

Chcesz cukierka? Idź do Gierka. Gierek ci da. Kopa w dupę i papa. Rymowanka z mojego dzieciństwa. Lubiłam ją, mimo że nie wiedziałam wtedy o co w niej chodzi. Nie o czasach PRL-u jednak dziś będzie, a o cukierkach i o tym co się za nimi kryje.

Źródło: pixabay.com

Odkąd mam dziecko poszerzyły mi się horyzonty, bo jak wiadomo, dopiero teraz niektóre sfery życia zaczęły mnie dotyczyć. I właśnie to, o czym zaraz napiszę to przykłady z życia, na które nigdy wcześniej nie zwróciłabym uwagi.

Idziemy sobie z Karolinką ulicą, rozmawiamy, mija nas jakaś starsza pani, zagaduje i pierwsze co robi wyciąga z kieszeni cukierka i chce go wcisnąć memu dziecku. Ja wiem, to miłe i wynika tylko z czystej dobroci serca, ale... No właśnie "ale" jest kilka. O tym zaraz.

Sytuacja druga. Jesteśmy w sklepie odzieżowym, oglądamy ubrania, podchodzi ochroniarz i nic nie mówiąc chce dać córce cukierka, gdzieś tam skitranego wcześniej po kieszeniach.

Ostatnia sytuacja, niemalże taka sama. Mija nas na schodach sąsiadka, chwilę rozmawiamy a ona nagle "oj taka słodka jesteś, nic więcej nie mam, ale masz tu cukierka".

Nasuwa mi się od razu pytanie, czy ci ludzie zawsze mają w kieszeni jakiegoś cukierka na czarną godzinę?! Może to przypadłość starszych, że ich kieszenie wypchane są właśnie cukierkami? Sama już nie wiem, ale ten fakt mnie trochę przeraża ;)

Jak zachowuje się Karolcia w takich sytuacjach? Ona z natury jest bardzo wstydliwa, nawet rodziny potrafi się wstydzić dopóki się nie przekona, więc po prostu się zawstydza. A później pyta mnie "czemu ten pan/pani do nas mówił/a?", "a co ten pan od nas chciał". I wtedy muszę walnąć moralizatorską gadkę o tym, jakie niebezpieczne może być wzięcie cukierka od obcej osoby. Tu pojawia się właśnie jedno "ale". Nie wiem, może jestem przewrażliwiona, ale sami pomyślcie, jeśli takie dziecko od małego zobaczy, że od obcych można wszystko brać, z każdym można rozmawiać to kiedyś może natknąć się na bardzo niebezpieczną sytuację. Świat nie jest usłany różami, nie jest kolorowo i uważam, że trzeba uczyć tego dziecko od małego. Tłumaczę więc jej to w sposób, który zrozumie 2,5 latka i chyba tylko to mi pozostaje...

Jest jeszcze jedno "ale", którego wiele osób nie może pojąć. To fakt, że moje dziecko cukierków nie je. Wiem, że jej to nie ominie, kiedyś zetknie się z tym złem jakim jest cukier w czystej postaci, ale póki mogę, będę ją od tego chronić. Wie co to cukierki, żeby nie było, że na nie kiedyś naszczeka ;) jednak uważam, że takie słodycze nie wnoszą w organizm nic dobrego, więc po prostu ich nie jemy. Gdy odmówiłam kiedyś wzięcia cukierka, mówiąc, że moje dziecko ich nie je, spotkałam się wtedy z opinią iż zabieram jej dzieciństwo. Ścięło mnie wtedy. Większych bzdur nie słyszałam, ale przecież "cukier krzepi"...


***

A na koniec coś z innej beczki. Ponownie biorę udział w Blogosferze Canpol i być może uda mi się zorganizować dla Was znowu jakiś ciekawy konkurs z bardzo zacną nagrodą właśnie marki Canpol. Jeśli blogujecie to Was również zapraszam :)

Komentarze

  1. Mnie też takie zachowania strasznie irytują. Generalnie nieczęsto dajemy Młodemu słodycze (wyjątkiem były np. wczorajsze Mikołajki), bo dostaje po nich "korby" i jest nadmiernie pobudzony - a już tym bardziej nie chcę, żeby dostawał je od jakichś obcych, przypadkowych ludzi. Jeżeli ktoś nie widzie zagrożenia w takich sytuacjach - to mogę podać przykład z naszej miejscowości, po której jeździł sobie jakiś facet swego czasu i właśnie cukierki dziewczynkom proponował, a potem się przed nimi obnażał...Ja takim akcjom mówię stanowcze "NIE" - chyba że jest to ktoś względnie zaprzyjaźniony z naszą rodziną i wcześniej zapyta mnie o pozwolenie.

    OdpowiedzUsuń
  2. o jak ja jestem uczulony na takie coś! nawet moim zwierzakom nie pozwalałem nikomu nic dawać, a co mówić dziecku. tak jak napisałaś. Może to wynikać z dobrego serca, ale to są nasze dzieci do cholery! Tak jak wyżej, boję się, że jakiś zboczeniec na cukierki będzie chciał zwerbować dziecko. A ja nie chcę iść siedzieć za mordersto ze szczególnym okrucieństwem. bardzo fajny wpis

    OdpowiedzUsuń
  3. Mój mały miał około 9 miesięcy, kiedy ktoś po raz pierwszy zaproponował mu lizaka! Mamy podobne podejście i do słodyczy i do tego typu kontaktów z obcymi. W kwestii słodkości najbardziej musimy pracować nad dziadkami i pradziadkami, którzy naszego postępowania nie rozumieją, a kontakt z dzieckiem mają częsty. Ech ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Racja, wydaje mi się że lepiej uczyć dziecko żeby nie zawsze się częstować smakołykami od obcych osób. Nie da się uniknąć kontaktu dziećmi ze słodyczami, ale można edukować dzieci nt. słodyczy. Dodatkowo można wyrabiać inne dobre nawyki, które ograniczą spożycie cukru :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super czyta się Wasze komentarze, to takie budujące, że coraz więcej rodziców zwraca uwagę na cukier w diecie dziecka :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz