Syndrom wicia gniazda

Wybaczcie tę ciszę na blogu (na Instagramie trochę się dzieje), ale wpadłam w wir prac domowych i przygotowań do porodu. Nawet nie sądziłam, że od ostatniego posta minęło prawie 2 tygodnie! Wstyd. Chciałabym się poprawić, ale nie wiem czy starczy mi na to czasu. Jak wiecie Karolinka chodzi do przedszkola, ale jest tam naprawdę krótko, bo póki co od 8:30 do 12:00, więc nie wiele mam tego wolnego. W czasie jak nie ma jej w domu zazwyczaj albo coś załatwiam, albo jadę na jogę (tak, nadal ćwiczę!) albo ogarniam domowe sprawy. Więc czasu na pisanie zostaje niewiele.

Termin porodu mam na 21.12, ale w ten czwartek zaczyna mi się 37 tydzień i czuję się znakomicie. Poród tak naprawdę może zacząć się w każdej chwili, także muszę być na wszystko gotowa. Poza sprawami dzidziusiowymi ogarniam też powoli święta. Rozglądam się za prezentami, powoli je kupuję, aby mieć już wszystko gotowe, gdy zaskoczy mnie ta godzina zero. W ten weekend upiekłyśmy też pierniczki, dziś będziemy je ozdabiać, z kolei w weekend mam w planie dekorowanie domu na święta. Nie wiem skąd biorę na to wszystko siły, wieczorami padam i nogi wchodzą mi do przysłowiowej du*y, ale jakoś mi z tym dobrze ;) Obiecałam sobie już, że kolejne dni będą bardziej spokojne, że więcej odpocznę, poleżę, aby nacieszyć się ostatnimi wolnymi chwilami. Czy mi to wyjdzie to zobaczymy.

Karolinka po ostatnim kryzysie przedszkolnym ma się już dobrze i w weekend dopytuje kiedy pójdzie do przedszkola, bo nie może się już doczekać. Braciszka też nie może się już doczekać, a ja jak na nią patrzę, to nie mogę uwierzyć, że mam już taką dużą, samodzielną i mądrą córeczkę. Będzie mi bardzo ciężko wytrzymać bez niej te kilka dni w szpitalu.

Sama też nie mogę doczekać się już synka i tak bardzo ubolewam nad tym, że terminu porodu nie da się przewidzieć w 100%, bo ten czas przedświąteczny jest taki wyjątkowy i bardzo mi zależy na tym, aby jak najwięcej tego czasu spędzić właśnie z Karolinką. Chciałabym zobaczyć jak cieszy się z mikołajkowych prezentów, chciałabym być na Jasełkach w przedszkolu, a przede wszystkim chciałabym święta spędzić już w domu. Z ukochanym mężem, córką i malusim synkiem. Mam nadzieję, że te życzenie się spełni, bo tak naprawdę tylko o tym teraz marzę.

Jutro mam wizytę u lekarza, zobaczę czy coś się ruszyło, bo ostatnie skurcze przepowiadające były tak mocne, że zastanawiałam się czy czasami nie zaczyna się poród. I tak jak jeszcze niedawno nie byłam na to wszystko gotowa (niemożliwe, nie? przecież to druga ciąża) tak teraz czuję, że mogę już rodzić. Łóżeczko stoi, przemeblowanie zrobione, wszystko jest już gotowe. Synu, czekamy :)

http://photographedbym.pl

Komentarze

  1. Też przechodziłam przez ten syndrom. Miałam taki power, że myślałam że ściany gołymi rękami będę wyburzać ;) Malowałam, sprzątałam, układałam...przeszło po porodzie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam to samo, tyle energii na sam koniec ciąży, ze szok.
    Życzę szybkiego rozwiązania :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja miałam podobnie w trakcie oczekiwania na adopcję. Jeszcze nie wiedziałam, jakie dzieciątko się nam trafi - chłopiec cz dziewczynka - a już urządzałam pokój, kupowałam zabawki, ubranka i książeczki :) Na szczęscie prawie wszystko się naszemu Bąblowi przydało ;)

    A Wy będziecie mieć najpiękniejszy prezent na święta :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawy wpis!
    Nie wiedziałam, ze coś takiego istnieje. Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz