Potrawy i smaki, które zdominowały końcówkę mojej ciąży

Jak reżyser filmu chce pokazać, że kobieta jest w ciąży, to jedną z pierwszych oznak są ciążowe zachcianki i to nie byle jakie, bo np. ogórek z dżemem lub lody ze śledziem. Początkowo nie chciało mi się wierzyć w ciążowe zachcianki i w takie dziwne połączenia nadal nie do końca wierzę, bo ich nie doświadczyłam. Tak jak w pierwszym trymestrze nie miałam ochoty na nic, w drugim apetyt wrócił do normy, tak od niedawna mam ochotę na smaki i potrawy, za którymi wcześniej nie przepadałam. Postanowiłam, że stworzę kolejny ranking, tym razem ściśle związany z jedzeniem, czyli tym co ciężarówki lubią najbardziej :)

1. LODY :) Pojawiły się już na blogu w ostatnim rankingu Top 5 rzeczy, bez których nie wyobrażam sobie ciąży. Kiedyś przepadałam za lodami o smakach takich jak czekoladowy, ciasteczkowy, kokosowy. Owocowe raczej rzadko kiedy wchodziły w grę. Ostatnio natomiast mam wielką chęć na owocowe smaki. Szczytem wszystkiego było kupienie loda na patyku o smaku truskawkowym w polewie z białej czekolady! No nigdy w życiu bym się tego po sobie nie spodziewała, przecież to totalnie nie mój smak! ;)
2. Rosół. Od dziecka nie lubiłam rosołu, aż tu nagle zaszłam w ciążę i rosół stał się jedną z moich ulubionych zup ;) Ciekawe czy po ciąży też nią zostanie... (Ślinka mi normalnie cieknie jak pomyślę o dobrym rosole, więc chyba będę musiała wprosić się do rodziców na weekend na dobry rosół.)
3. Napoje gazowane i woda gazowana. Nigdy nie lubiłam napojów gazowanych, piłam je naprawdę od święta i nawet nie zwracałam na nie uwagi na sklepowych półkach. Od jakiś 2 tygodni nie mogę przestać o nich myśleć i to jest straszne! Już kilka razy spełniłam swoją zachciankę, wybierając oczywiście napoje bez sztucznych słodzików i konserwantów (całe szczęście, że można jeszcze takie znaleźć). Stwierdziłam jednak, że za dużo pić tego i tak nie można, bo to w końcu sam cukier, postanowiłam, że zrobię własny, zdrowy napój gazowany, a mianowicie lemoniadę :) Kupiłam gazowaną wodę i cytrynę. Cytrynę zblendowałam z cukrem, dolałam wody i wyszło coś pysznego :) Opiłam się dziś tego tyle, że myślę, że na jakiś czas będę zaspokojona :)
4. Słodycze. Szał na nie już minął, ale było ciężko, tym bardziej, że kiedyś jedna kostka czekolady to był max, bo zaraz byłam zasłodzona. Natomiast jakiś czas temu potrafiłam wciągnąć pół chałwy (gdzie też specjalnie wcześniej za nią nie szalałam) i nie mieć dość. Natomiast cały I trymestr i część II na słodkie w ogóle nie miałam ochoty.



Po wczorajszej wizycie wieści dobre. Ciśnienie w normie, GBS ujemny, serduszko bije jak dzwon, a ja przytyłam kolejny kilogram. Ta ostatnia wiadomość taka sobie, bo uzbierałam już w sumie 15 kg, ale czego nie robi się dla dziecka ;) Malutka ułożona jest główką w dół i tak jak jeszcze kilka tygodni temu pchała się i naciskała na szyjkę tak teraz główka balotuje i nie zapowiada się na wcześniejszy poród. Dostałam skierowanie na ostatnie badania przed porodem, a lekarz wyznaczył kolejną wizytę na 21 maja i śmiałam się czy w ogóle się jeszcze zobaczymy. Przeczucie mówi mi, że jednak tak. Zobaczymy czy się sprawdzi. Jak narazie chciałabym, aby malutka posiedziała jeszcze z tydzień w brzuszku, a później niech się dzieje co chce :)

Komentarze